lis 08 2008

hihi


Komentarze: 0
a myślałem o Wuju Józefie i o tym, jak po wojnie roku tysiąc dziewięćset trzydziestego dziewiątego siedzieliśmy wszyscy w jednym pokoju; babka, ciotka z dwiema córkami; moja matka i ja; oraz ordynans Wuja, który opowiadał właśnie po raz setny szczegóły bohaterskiej śmierci Wuja. Wuj Józef, na czele batalionu, krzycząc: "Dziękujemy Panu, iż mamy tylko jedno życie do stracenia" ruszył do ataku, a wtedy wraża kula przeszyła serce jego. Wuj Józef, nim skonał, ucałował był raz jeszcze ziemię ojczystą i odszedł drogą wszystkich ludzi. Ordynans opowiadał; ciotka płakała rozdzierająco; dwie córki Wuja także; babka od czasu do czasu przytykała batystową chusteczkę do suchych oczu, gdyż wszystkie łzy wypłakała była już uprzednio; matka moja zamarła na sposób, o jakim zapewne myślała, iż przystoi posągowi boleści; światła elektrycznego wtedy nie mieliśmy i płomienie świec rzucały upiorne cienie na ściany. Ordynans dyskretnie skręcał sobie papierosa z zapasów pozostałych po Wuju Józefie i ciągnął dalej swą smutną opowieść. Fotel, na którym Wuj Józef drzemał zazwyczaj po obiedzie, obciągnięto czarnym kirem; tak samo portret Wuja, przed którym paliły się świece. Ordynans zapalił papierosa, a ja wtedy powiedziałem do córki Wuja Józefa: - Ten fotel, który teraz obciągnęliście kirem, jest ten sam, na którym Wuj Józef zazwyczaj pierdolił pokojówkę po obiedzie, prawda? - Tak - powiedziała. - I ten sam, na którym zazwyczaj pierdolił krawcową mamusi, prawda? - Tak. Babka przerwała mi wspaniałym gestem. - Majestat śmierci, Grzegorzu, jest czymś, czego jako niewinne dziecko nie rozumiesz, ale zaufaj naszej boleści - rzekła. - Tak, babciu - powiedziałem. - Czy kapitan mówił coś o Bogu? - zapytała babka ordynansa. Wskazał ręką na niebo. - Dobrze - powiedziała babka. - Niech Bronisław opowiada dalej. Opowieść potoczyła się wartko, a nagle drzwi otworzono z hukiem, a w drzwiach ukazał się Wuj Józef. Ubrany był w melonik i w nowe futro z bobrowym kołnierzem. Wuj Józef wyraźnie przytył był od czasu swej śmierci i od razu zauważyliśmy, że jest wstawiony; lecz tylko w granicach ogólnie przyjętej przyzwoitości. Zza ramienia Wuja Józefa ukazała się twarz młodej i ładnej kobiety; Wuj wyciągnął ją na środek pokoju i zawołał piorunowym głosem: - Na kolana przed nią! Wszyscy na kolana! Padaliśmy na kolana; żona Wuja Józefa, jakkolwiek z wyraźnym ociąganiem się, także padła na kolana, zachęcona przeszywającym spojrzeniem babki. Ordynans chwycił resztkę tytoniu; wsadził ją do kieszeni i ciężko rymnął o ziemię. - Ta kobieta ocaliła mi życie - rzekł surowym głosem Wuj Józef. Pierwszego dnia nie udało nam się niczego dowiedzieć; ponieważ plątał się w swoich opowieściach; jednakże w czasie dni następnych udało nam się uzyskać pełen obraz grozy, przez którą przeszedł był Wuj Józef. Otóż kiedy Niemcy brali Polaków do niewoli, Wujowi udało się wyłudzić ud niemieckiego żołnierza manierkę z wódką, którą, spodziewając się męczeńskiej śmierci, natychmiast opróżnił. Upił się tak jakoś specyficznie, że Niemcy zapomnieli o nim. Wieczorem obudził się wypoczęty i w świetnym humorze, i natychmiast poczuł pragnienie. Udał się w kierunku miasta; wszedł do najbliższej willi; zastał tam tylko młodą i wystraszoną kobietę, której mąż wyjechał przed rozpoczęciem wojny za granicę i teraz miał odciętą już drogę powrotu. Kobieta ta rzuciła się na pierś Wuja Józefa z łkaniom; Wuj ukoił jej rozpacz, zażądał koniaku i tak tam pozostał, na razie ze względów bezpieczeństwa osobistego. Wypili i zjedli wszystko, co było; Wuj postanowił wrócić do Warszawy. .Nie wiadome było jednak, w jaki sposób w głowie Wuja powstała myśl, iż właśnie ta kobieta jest jogo wybawicielką, i nie mogliśmy uzyskać" żadnych informacji od Wuja, który na wszystkie pytania dotyczące młodej osoby z oburzeniem wołał: "Serca chyba nie macie!" Wybrawszy co najcelniejsze sztuki z garderoby jej męża, wziął ją także ze sobą i w ten sposób został posiadaczem dwóch żon.
tapeciaki   
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz